Dawno, dawno temu, w czasach, których ludzie rozumni nie powinni już pamiętać, nastąpiło porozumienie między ofiarami a katami. Było to w roku 1989, w Polsce, i odbyło się (jak niektórzy wychwalają) bez rozlewu krwi (pomijam „przypadek” np. ks. Suchowolca, który to przypominany jest przez najgorsze oszołomstwo). W tymże to roku Kiszczak, Wałęsa, Michnik ramię w ramię pili gorzałę w Magdalence, a reszta tzw. opozycji przy Okrągłym Stole nakreślała na długie lata m.in. wpływy czerwonej mafii. Tak to wyglądało na początku lat '90 w Polsce.
W 2005 r. tzw. obóz postsolidarnościowy uzyskał zdolność rządów samodzielnych. A dziś k*rwa mać byłe solidaruchy nie mogą dojść do porozumienia między sobą i skaczą sobie do gardeł. Kiedy cztery lata temu J.Kaczyński przypomniał o formacji broniącej wpływy czerwonej mafii rozległy się głosy oburzenia.
Dziś, tak jak cztery lata temu powraca to samo pytanie: kto stoi tam, gdzie wtedy stało ZOMO?
Precz z postkomuną!
Komentarze